83 odpowiedzi na „2024-08-13-1406”
-
To jest mizerna tratwa między’kanałowa. Póki co jest tu wordpress, ale zostanie wyrzucony za burtę zaraz po przystosowaniu skryptu kanałowego do aktualnego chmurnego nibyserwera na wygnaniu. Właściwie to może też zostać przywrócony cały kanał wraz z wszelkimi jego treściami, ale pytanie czy treści te warto tu publikować? W sumie to nie są to treści tajne – ten kanał nie był wszak nigdy kanałem szyfrowanym, lecz ogólnie w takich sprawach lepiej by wypowiedział się sowiet, czyli lepiej komisyjnie niż jednoosobowo.
-
Wiadomość testowa…
-
Ad. 13 sierpnia, 2024, „Wiadomość testowa…”: Odebrana – kanał na swój drożny… Zaraza: wielki ten wordpress jak system operacyjny, a nawet dokładnego znacznika czasowego nie chce nadać.
-
({kanał na swój sposób drożny} miało być – ten znacznik czasowy pewnie gdzieś w tej ciągle’zmiennej wordpresowej konfiguracji figuruje, ale lepiej zainwestować tu roboczogodziny/roboczominuty w przystosowanie sprawdzonego skryptu kanałowego do, wyjątkowo nieobyczajnych, warunków aktualnego serwera (teraz panuje tu Rewolta Grzejnikowa, ale może jeszcze przed wyjazdem uda się dokonać wymuszonych przekształceń))
-
Test tratwy.
-
000010 – 2023-09-10-0421 prevcorupt
kwangewong10.bic
ritadunst3.bic
johnsihunet12.bic
– odnaleziono zapisy z manewrów Umbar-23 – czy Mechanicum powinno zbierać maszyny dla kontynuacji Umbar-24?
-
Dobra, lekka obsuwa bo zgubiono adres.
Ale aby jakoś zainaugurować powrót warsztatów na nowej maszynie wirtualnej, szybka piłka:
Fail w interstella.
Otóż tam jest sytuacja taka: brak im żorcia ale mają nadmiar siły roboczej. Ale rzucanie dodatkowych ludzi (i to jeszcze do spółki z dronami) na tradycyjne pola to nic nie da, tam wąskim gardłem są limity nasłonecznienia i nawozu. Tam, gdzie zależy nam na wydajności z hektara, to budujemy szklarnie i foliaki, które mają wydajność do 10x to co pole… ale za tę wydajność jest cena, bo koszt w roboczogodzinach jest wyższy (areały zakładamy się nie zmieniają, bo cała dobra ziemia właściwie jest już areałem i w naszych czasach, a zreszta jak nawet powiększyli do jakiegoś teoretycznego maksimum, to wzrost liczby rolników byłby może 2x a nie 20x jak tam; ale to mało prawdopowbnie by powiększyli, bo ponoć warunki do uprawy spadły z powodu suszy itp, więc raczej pomnieszyli).
Czyli, czy oni, czy my, jeśli byśmy chcieli więcej kwintali z hektara za cenę większego zatrudnienia w rolnictwie, to nic tylko szklarnie. Zwłaszcza z ichnimi dronami: monokulturę traktorem obrobisz, ale do szklarni potrzebny bardziej złożony robot bo praca bardziej skomplikowana.
Więc w czym rzecz tam była? Jeśli rzucać musisz więcej ludzi na hektar zwykłego pola aby podtrzymać wydajność, to znaczy, że brakuje paliwa… Albo traktorów… Ale w takim razie drony to jest fanaberia. O co tu chodzi? Jakie liczby mi umykają? -
Niestety, noip, wordpress i heliohost stawiły opór uniemożliwiający zachowanie starego adresu. Do września jednak już tylko parę dni więc sprawę przywrócenia e.php proponuje zostawić na wyjazd (ale zmodyfikowane skrypty powinny być gotowe przed wyjazdem).
Natomiast, przed inauguracyjnym zagłębieniem w inter’stellarną czarną dziurę pozytywna myśl z jednego z tutejszych ekranów: w kanadyjskiej kopalni uranu bada się radioaktywność urobku, czasem jest ona powyżej normy… i bardzo dobrze – większa radioaktywność to więcej prądu. Różnie to z tą serią „Jak to jest zrobione?” bywa, ale czasem jeszcze potrafią pokazać zakład, może nie bezludny, ale chociaż zdalny (co prawda operatorzy muszą często kontrolować maszyny w czasie rzeczywistym, ale od miejsca pracy oddziela ich zwykle co najmniej większe kilka metrów osłon).
-
Kolejny film – Younger Ones (2014). Podobnie jak w Interstelli, przyszłość, brakuje wody. Co robią? Napędzają wodą silniki (czyli płacą x10 energii za paliwo i jeszcze pozbywają się wody). Jak się bawić, to się bawić, morze osuszyć, tamę wstawić…
-
A teraz gdzieś tam, z telewizora chyba, Śmiertelna Odwilż – coś im tam faktycznie rozmarzło, ale skąd te wymioty i badacze pozdrawiający się słowami „robimy słusznie”… Badania…
-
Ad. „Fail w interstella.”: Nodobra – to z rana bierzemy się z ktana. Ale najpierw z drugiej strony ponieważ największą wydajność szklarni można uzyskać poprzez radykalne zmniejszenie zatrudnienia. Przy czym potrzebne nie są drony, lecz suwnice. Aby wykonać pracę na danym poziomie dron musi utrzymywać ten poziom za pomocą śmigieł (człowiek utrzymuje go za cenę późniejszych chorób kręgosłupa, czyli na kredyt) podczas gdy suwnica pracuje tam gdzie ją zamontowano (pracę zmiany poziomu wykonuje dźwig (utrzymanie poziomu wchodzi w normalne utrzymanie urządzenia (rdzewienie lin, ugięcie belek, …, …, …) więc silnikom płaci się prądem tylko za podniesienie/opuszczenie platformy roboczej)). Przede wszystkim jednak uprawy zamknięte umożliwiają zamontowanie maszyn pod sufitem, czyli odrzucenie ograniczeń dyktowanych przez ludzką anatomię, która zawsze musi zająć określoną przestrzeń. Jeśli więc idzie o liczby to poszukiwania jeszcze tu będą, ale trudno znaleźć coś znaczącego tam gdzie po prostu wyłączono zasilanie. W Interstellar stwierdzili wszak jasno, że nie chcą inżynierów, czyli ci, którzy nie znają lub nie dopuszczają do wiadomości faktycznych celów całego procesu pragną zastąpienia rolnictwa przez uprawy ogródkowe. To było też w Czerwonym Sztormie gdzie paliwo dla czołgów s’kołowano w sektorze rolniczym, który też po prostu czasowo przykręcono (żywnościową lukę miały zastąpić właśnie ogródki działkowe). Ci, którzy dysponują wyższym poziomem dostępu w żadne ogródki się nie bawią ponieważ wiedzą, że zachodzące procesy to selekcja: należy zamknąć wrota bunkra lub, dawniej, biskupińskiej osady – przeżyje ten kto w czasach dostatku zebrał wystarczającą ilość zapasów.
Tymczasem telewizor opozycyjny mówi, że eksport drewna z Polski wzrósł właśnie trzykrotnie.
Być może więc warto by szukać nie w rolnictwie jako takim, ale w tym do czego różne takie biskupiny służyły. Przecież tak jak w pierwotnym kasetowym Elite mieszkańcy planety nie musieli wcale wiedzieć o istnieniu handlowej stacji orbitalnej tak wokół Biskupina były zupełnie normalne i żywe lasy, pola, osady. Sieć warownych osad tworzyła osobną, izolowaną warstwę rozciągającą się, wedle niektórych podań, od granic Imperium Romanum aż po późniejszą Moskwę. Rozrost populacji utrudnia utrzymanie izolacji, a więc albo wielka ofiara (Śmiertelna Odwilż to film skoncentrowany wokół konieczności poświęceń) albo wielka handlowa stacja na wysokiej orbicie.
Operacjonalizując takie rozważania do modelu CTP3 otrzymujemy węzły warstwy cybernetycznej we wczesnym średniowieczu – warstwa cybernetyczna nie musi sprowadzać się do kabli i serwerów, może istnieć od początku cywilizacji, na przykład w formie porozumień i spisków handlowych.
-
Ad. Czerwonego Sztormu
Właśnie też myślano o tym ostatnio. I wychodzi że po odsianiu Clancy’owego bełkotu, komunikat z Moskwy musiał tam brzmieć mniej więcej tak: „Towarzysze, jedzenia nie będzie. Ratuj się kto może. Jak kto posiada podwórko, niech go lepiej już dziś obsiewa cebulą.”
Czyli memiczne „No eatings beyond this point, comrade”. -
W sumie to jedyny sposób w jaki USA Clancy’ego mogło pokonać ZSRR – oni nie znali wszak nawet różnicy pomiędzy Imperium Romanowów i jakimkolwiek związkiem sowietów czy republiką ludową więc na płaszczyźnie politycznej niby poziom . Niby ponieważ o sobie wiedzieli też dużo mniej niż Kennedy więc właściwie , czyli brak możliwości wygranej. No chyba aby udało się zrobić tak, że wroga armia nie dotrze na pole bitwy. Albo żeby w ogóle nie było bitew. Krzyczą z tego telewizora o kolejnym zmasowanym nalocie. Ponoć było aż 11 bombowców i 60 dronów…
Do dokładniejszego rozważenia na iwieju przychodzi zaobserwowany tu kolejny raz problem współczesnego konserwatyzmu – doktorzy tego prądu wywodzą nasze korzenie ze struktur feudalno-kapitalistycznych w najlepszym razie pomijając różnice między kupcem i rycerzem. Szlachta nie pracuje, czyli że nie pracuje fizycznie ponieważ do wszystkiego ma służących. Handluje natomiast żywiołowo niczym obracający wpływami święci półmiecza z Korony Królów.
No i właśnie: nie tylko u Clancy’ego MAD jest rozbrajany tak, że w drugiej stolicy znajduje się ktoś kto co prawda mówi innym językiem i ma inny, rzecz jasna co najmniej generalski, mundur, ale tak naprawdę jest jednym z naszych, a więc wie co trzeba zrobić i nie będzie kwestionował konieczności poświęceń. Zupełnie inaczej przedstawiono to we wstępie do systemu RPG wyprowadzonego z dotychczasowego kanału warsztatowego oraz fragmentów samych warsztatów. Właśnie(2): jest taki system, powinien być grywalny, czyli że wersja 1.0 i jest to wersja na tyle zwięzła, że wprowadzenie, zasady i wstęp do przykładowej misji można przeczytać w pół godziny. Do wyjazdowych możliwości przekazuje się przeto odczyt i sesję (symulacje mówią, że byłaby to sesja ćwierćdniowa/północna).
-
A wynikł jeszcze kongres pałacowy – jak rok temu – dokładnie przed wyjazdem więc, i owszem: co tam jest każdy wie, ale: krzyknąć, że heretycy może/powinien każdy – powinnością badawczego zespołu obejrzeć, choćby i najbardziej obrzydliwe, zjawisko by opisać je takim jakim było. Choć czy rok temu nie widzieliśmy wystarczająco dużo… Do rozważenia…
Poza tym: przypomina się Mechanicum w sprawie możliwych manewrów Umbar-24 – jeśli mają być przywożone maszyny należy jednoznacznie zadecydować kilka dni wcześniej – to jednak jest kilkaset kilometrów, a tu remont (może nie tak intensywny jak rok temu, lecz na większej przestrzeni – dotyczy wszak wszystkich grzejników, a jakby było mało to jeszcze panele podłogowe zakupili więc co stało musi iść…).
-
Kilka dni wcześniej, czyli kilka dni przed manewrami – idąc na ten przykład schematem zeszłorocznym: wyjazd mamy 2024-09-16? (pewności tu nie ma – data w telefonie, a telefon gdzieś w szafie…)
Przyjmując więc 2024-09-16 za dzień wyjazdu i co najmniej dwa dni manewrów przywiezienie maszyn musiałoby być co najmniej 2024-09-13, a najlepiej wcześniej więc data decyzji wypadałaby na 2024-09-11 (a najlepiej wcześniej – im większa czasoprzestrzeń tym łatwiej zaplanować dość skomplikowane, ale, oczywiście, jak najbardziej wykonalne działania logistyczne).
-
Prawdziwy arcymag potrafi wskrzesić żywego.
One night in Umbar makes a hard man humble.
-
Są więc portale o których były rozmowy, ale jest też taki:
co do którego nie ma pewności.
-
Ha: a jednak USA i Izrael – chińska kontrofensywa literacka to druga połowa drugiej dekady XXI wieku podczas gdy Metin powstał w Korei Południowej pod sam koniec lat dziewięćdziesiątych i został wstępnie wycelowany na komputery bogatszych Chińczyków by sławić określony obraz ichniej mitologii. W powyższym archiveofourown jeszcze stosownych przykładów nie odnaleziono, ale sławienie konfucjańskiej światłości (lub określonej jej wizji/wykładni…) zdarzało się już u początków drugiej dekady XXI wieku. O ile więc Orient w filmach i serialach telewizyjnych ukazywał męstwo pradawnych wojowników o tyle znana ponoć od początku internetu, a spopularyzowana przez smartfony webnovela mogła wciągać w świat bardziej abstrakcyjnych ideałów. Hero z 2002 roku palenie ksiąg pokazuje zresztą wprost. Pokój jaki nastąpił po zjednoczeniu miał swoją cenę – istnieją dzieła pytające czy był to dobry interes. Poza tym ani Sun Tzu ani Kongming nie byli prze’egzaminowanymi mandarynami.
-
Operacjonalizacja (wraz z ostatnimi rozmowami już przy drzwiach) kształtowałaby się więc wstępnie tak, że na przełomie tysiącleci potomstwo wschodnich oficjeli nawąchało się światłości i teraz „na haju hula, Nie szanując praw człowieka;”
-
(ponieważ: kto w okolicach 2000 roku był studentem, który pomimo wysokiego i bogatego urodzenia musiał dzielić niedole chłopsko-robotniczego ludu (akademik, pełne sale na wykładach, publiczne środki transportu, …, …, … ogólnie: wszędzie hałas i śmierdzi ludźmi) ten w okolicach 2020 osiągał właśnie pełnię decyzyjnych mocy (z’organizowawszy sobie uprzednio swoją małą kopię Zakazanego Miasta (aż strach pomyśleć co dzieje się w takim tradycyjnym domu gdy faktycznie dojdzie do płaczącego dziecka… – z symulacji wychodzą najrozmaitsze zbrodnie)))
-
Ponieważ może być tak, że dla każdej kultury można wyznaczyć kontrkultury i antykulturę. Przy czym próba wywołania zamieszek za pomocą kontrkultur bywa wielce kosztowna albowiem jest ich wiele. Poza tym, szczególnie u Słowian, takie kontrkulturowe zamieszki mogą przekształcić się w rozmowy kulturotwórcze, a przecież zewnętrznie inspirowane zamieszki mają te tarcze czy przemysłowe punkty palić, czyli ściągać z planszy (nie przekształcać w żarówki, hapinesy czy nutki (jak to często bywa podczas zamieszek, które faktycznie zrobiły się same)).
Pewność daje dopiero antykultura. Zwykle jest jedna i nie znosi rozmów ponieważ najwyższy kompetytyzm sprawia iż żyje w stanie permanentnego braku czasu. Skuteczną bramą doń może więc być cud Scarcity Economics ponieważ gdy brak czasu to nie ma też energii. Niczego nie ma – jest osobliwość.
O ile więc jednak otwartym pozostaje pytanie na ile ten cały Czin-Konfucjusz był faktycznie lokalnym czcicielem wspomnianej tu przy okazji Interstellar czarnej dziury o tyle wzmacniają się też praneuronatorowo symulowane struktury poddające pod wątpliwość źródła całego tego literacko-politycznego zamieszania. Na ile mówimy tu o historii, a na ile o jej jak najbardziej współczesnej interpretacji? iSkąd ta interpretacja?
-
Ostatnio namierzony przypadek zachodniego homo sovieticus przekazany, czyli opublikowany na zewnątrz. Wstępnie przyjęty bez znaczącego zaskoczenia – możliwe potwierdzenie ustaleń mm-warsztatowych.
-
No to wracam z wakacji i na rozpoczęcie, taki tekst przedstawiam:
Danube is the 2nd biggest European river after Volga. Access to Danube is crucial to many European economies. However, to fully develop a big river, a nation has to control its both banks. This situation is true for: Germany (formerly FRG), Austria, Hungary, Croatia, Serbia (formerly Austo-Hungarian Empire) and it’s delta is controlled by Ukraine (formerly Russia, formerly Ottomans). However Slovakia, Romania and Bulgaria control only 1 side of the river which makes it much less useful as internal artery. Importantly, it ties economies together, giving countries like Germany, Serbia and Hungary a major trade route to the East. Contol of Danube helps to explain economic advantages or disadvantages of these countries.
In the case Ukraine is no longer able to control the Danube delta, Danube becomes an indestructible pipeline between Asia and a group of countries known well as the most pro-Russian ones in EU: Hungary, Slovakia, Serbia, Germany… At the same time, Romania and Bulgaria would try to clamp down on this traffic.
In an extemely warlike scenario, we would see a military coalition of Germany with Hungary, Slovakia and maybe Croatia, while Serbs would sit firmly in the Russian camp. -
Trochę to przywodzi na myśl taką mapę z wikipediowego artykułu o państwie Samona. Było tam jasno, a nawet świetliście, że pierwsze państwo Słowian było założone przez kupca powiązanego z Bizancjum. iIstotnie: te wszystkie nadrzeczne forty, drogi handlowe, przepływy kapitału, historia o brutalnej okupacji przez Kaganat Awarów… No tylko, że ta mapa: jest sobie ów straszny kaganat, a na północny wschód od niego napis… Polacchi. Tak więc jedni tam po rzekach transportowali i czasem się przy tym brutalnie okupowali podczas gdy drudzy żyli pomiędzy rzekami produkując to co tamci mogli transportować.
Owszem, małe niezależne wioski niekiedy dość chętnie poddawały się idei niesionej przez szwadrony światłości, lecz z wioskami opisanym przez Rzymian w Europie centralnej były dwa problemy: wiec i kuźnie. Handlować z emisariuszami Imperium zasadniczo było wolno ponieważ wiec służył zasadniczo do wyboru wodza, a wódz był na wypadek gdyby zamiast kupców przybyły legiony.
Współcześnie nie ma już raczej wodzów ponieważ jest Europa Regionów, która sama jest regionem Wielo/Jedno’polarnego Porządku Świata. Nic przeto dziwnego w sytuacji gdzie dwa regiony postanawiają stoczyć jakąś tam regionalną wojnę. Wojny były zawsze – niespotykany jest raczej nietypowo długi okres pokoju/przestoju – nazwy królów i bitewnych pól zmieniały się wszak zawsze. Przy czym jeśli chodzi o dokładniejsze nazwy stron to w cywilizacji, która dotrze na ten etap rozwoju pewnie nie tyle Rosja co raczej jakaś Ruś Zachodnia lub Południowa Ruś Zachodnia, czyli kordialny sojusz Serbów z Południową Rusią Zachodnią będzie usiłował rzucić wyzwanie zdyscyplinowanym formacjom koalicji Niemiec, Węgier, Słowacji i Chorwacji.
Ech… Ten uczuć gdy w planach geopolitycznego zagospodarowania nie widzisz nazwy swojego kraju…
-
No i właśnie ledwo to napisałem a słyszę że Austria też jest wstępnie zainteresowana uczestnictwem w BRICS… czyli zapewne przystąpi do obozu rosyjskiego w tym rozdaniu? Czy to możliwe, ten WIEDEŃ? Ale jak by nie było Scenariusz Dunajski tu ewidentnie działa: Dunaj tworzy Mittleeuropę. A czy na mapach Mittleeuropy będzie Polska? No to się okaże… Ja bym tam na wszelki wypadek podbił Niemcy wschodnie i tak. Nie wiemy czy w którymś momencie nie zażądają rewizji granic na Odrze i Nysie (nie do pomyślenia? Niby, ale…)
A Samon zaiste był taki; kupiec o pochodzeniu galorzymskim i podobnym usposobieniu (z Lugdunum kielbasy to rarytasy… dom galo-rzymski, czyli galijski z rzymskim portykiem). Nominowany na założyciela państwa prasłowian, obok świętopełka i Króla Lecha I z czasów Rzymu… Nominowany przez turbosłowian generalnie…
Zaś kaganaty. Kaganaty owe były słabe… Kaganat może być mocny tylko jak tam jakiś Timur się pojawi i zjednoczy wszystkie klany (Timur zamknął wczesny okres swego życia i panowania założeniem 27 koron zhołdowanych królestw Azji Centralnej). Ogólnie obok tych co napadali oraz napadanych żyli jeszcze trzeci, którzy nie napadali ale ich napadać generalnie się obawiano.
-
Tymczasem prawie zapomniało się ostatnie osiągnięcie kuchni mm-warsztatowej: lidlowy paprykarz na skrzydłach Zaratustry.
-
Tak więc przepis na efemeryczne państwo turbosłowiańskie. Weź kupca zachodniego lub północnego. Wygrzewaj w chłodnym blasku bizantyjskim aż nabierze mocy. Przypraw tajemnymi uprawnieniami i rzuć między derewnie.
Oni są oczywiście inni niż my, ale są pośród nich tacy jak my. Część posłucha. Posłuchali wszak Samona, posłuchali wielkiego Piotra i manifestów Targowicy. Dalej przeto wystarczy dusić we własnym sosie – prądy powietrzno-wodne dokończą proces.
Danie to jednak wbrew pozorom proste. Nie dla jagiellońskich smakoszy. Chodzą na ten przykład słuchy, że do weimarskiego stołu nie będzie się już zapraszać Polski. iIstotnie, obecność Samona na cesarskim dworze byłaby raczej niesmaczna – prawdą jest iż Otton przyjmie tylko tych, którzy faktycznie gotowi podbić Niemcy wschodnie (wszak nie ma sensu przekonywać do zbożnej wstrzemięźliwości indywiduów pozbawionych możliwości zaspokajania swej chciwości).
-
Paprykarz ze skrzydłami Zaratusztry to oczywiście pewna nowość, ale jego początki sięgają czasów studenckich, choć wówczas nie znano równie dobrych sosów…
-
MM-Warsztaty czerpią ze studenckiej/wojskowej metodologii rozwiązywania problemów codziennych – najważniejsze to chyba nie zgubić różnicy między domem i rycerskim namiotem w którym z kolei nie warto odmawiać sobie zbyt wiele – głód bywa wszak skutkiem ubocznym, ale nie powinien być celem wyprawy mężnych. Gdy stratedzy, nie tyle już nawet radzą co ostrymi słowami nakazują, skrajną ascezę, która ma rzekomo dawać jakieś szanse w walce z rojem dronów to może lepiej zapytać o możliwość skontrowania drona dronem… Czasy studenckie bywają miejscem gdzie przekracza się granicę ludzkich możliwości, ale przecież nie może to oznaczać iż granice takie przestały istnieć. Być może lepiej by każdy urodzony od czasu do czasu zasmakował konserw i bunkrowych niewygód albowiem takie parę lat poborowej służby za młodu daje niby wspomnienia na całe życie, lecz umiera ten co żyjąc w martwej kroczy chwale…
-
Istnieje kultura gdzie naukowcy nadają sobie nawzajem tytuł Ph. D, czyli doktora filozofii (z kropką, bez kropki, z kropkami – różnie tam mówią, ale ważne, że ichni matematyk to też doctor of philosophy (co ciekawe nawet we współczesnych Włoszech doctore może oznaczać również wyższego oficera policji)). Patrząc jednak gnomim okiem: jaki z Homo sapiens sapiens filozof skoro najwięcej neuronów ma w móżdżku? iWogóle ciało takie unerwione – raczej fabrykę zbudować i machiny dostroić niż worek na byty przeglądać.
Wieloryb – ten to ma czym filozofować. Ciało dobrze przystosowane, ruchy płynne, a więc mało nieliniowych zakłóceń. Struktury informacyjne mogą rosnąć spokojnie. Nie wspominając nawet o formalizmach narastających pośród korzeni drzew, ale zostańmy przy ssakach.
Ciało więc wielki i spokojne. Poza tym środowisko. Do rozmów dużo lepsze niż targane niepewnymi prądy powietrze. Bez zbędnego podnoszenia głosu można przemawiać do słuchaczy rozproszonych na dystansie wielu kilometrów. Słuchać mogą zresztą uchem lub ogonem w czym pomaga brak konieczności stosowania ubrań. Technologia ogólnie nie czyni waleniowi wstrętów ponieważ uzależniony jest właściwie tylko od wielkiej machiny oceanu.
Uzależniony, ale przecież nie izolowany niczym herbertowski kogitor. Żadnej kryształowej wieży czy śmiesznie małej serwerowni. Dźwiękowe fale z całego świata interpretowane językiem przekraczającym wyobrażenia współczesnych lingwistów. Bezkresny ciąg światowych rozważań przy którym sieć stworzona do artyleryjskiej koordynacji (albowiem silos z rakietą nie odszedł wcale zbyt daleko od wieży z działem – w Akademii Makaronu stwierdzono wszak wyraźnie iż silos podziemny to po prostu wieża odwrotna) nie jest niczym więcej niż… siecią do artyleryjskiej koordynacji. Pewnie, można za jej pomocą przesłać książkę, lecz przez wieki ludzkość przesyłała za pomocą poczty i też dobrze było. Przecież Dune II nie było wcale pierwszą strategiczną grą komputerową – strategię Hammurabi uruchamiano wszak już na pierwszych wersjach Commodore PET, czyli na początku powszechnej komputeryzacji (sprawdzono: działa sprawnie na symulowanej maszynie o czterech kilobajtach pamięci operacyjnej – 4KB RAM wystarczy do rozważań strategicznych).
Bez bezpośredniego kontaktu z obliczeniową maszyną nie można rozważać filozofii komputeryzacji. Nie ważne jak duży nurgle informacyjnych narządów – brak potrzebnego Tzeentcha (są oczywiście różne Tzeentche, jest ich bardzo dużo (bo duży nurgle), ale tego akurat brak). Problem jednak taki, że administracyjna machina wymagająca szkolenia owych doktorów filozofii nie chce raczej płacić za jakąkolwiek filozofię technologii. Konkurują więc z maszynami w prędkości obliczeń, a płetwala wyzywają na pojedynek wielkości mózgu. Nie mogą wygrać.
Jako we wpisie „26 sierpnia, 2024” stoi, rację miał Sun Tzu: kto zna siebie, ale nie zna wroga może wygrać połowę bitew; kto nie zna ani siebie ani wroga ten nie wygra żadnej bitwy. Bitwy więc być nie może, a skoro może być bitwa, która na bitwę nie wygląda to wroga, który na wroga nie wygląda nie wolno dopuścić do głosu. Najbezpieczniej więc mówić jak najwięcej i nigdy nie słuchać. Publish or perish.
-
Tak jeszcze nad Dunaj wracając. Być może podejście jagiellońskie da się wyróżnić praktycznie w jednym zdaniu.
Być może jest tak, że Jagiellonowie spiskowali z Piastami celem złamania potęgi Zakonu Krzyżackiego w jednej bitwie i połączenia mórz podczas gdy późniejsze państwa narodowe spiskują raczej w kierunku walk o punkty strategiczne.
Poza Ziemią mamy wszak punkty Lagrange. Przy czym kto idzie drogą dodatnich sprzężeń zwrotnych może je sobie zasadniczo darować albowiem przydadzą mu się one jedynie w krótkim okresie gdy generowany przez nie wzrost wydajności będzie miał znaczenie. Tak jak Dunaj są zresztą jedynie jednym z wielu tematów i czynników. Kto jednak ma zamiar pozostać na danym etapie rozwoju dłużej lub po prostu na zawsze ten rozwinie bardzo wyspecjalizowaną metodologię walk ponieważ własność kluczowych lokacji będzie się zmieniać. Stałe będzie rzecz jasna terytorium. Co by to były za szachy gdzie można by powiększać szachownicę.
Tzeentchy będzie bardzo mało więc nurgle mogą być pod ścisłą reglamentacją. Walki będą przebiegać przewlekle choć bardzo dokładnie. Dlatego też niezmiernie opłacalne będzie odszukanie we wrogich szeregach postaci prezentujących idee miłe aktualnemu kompromisowi. Jeśli bitwy uda się zredukować do potyczek w których po obu stronach pola staną przedstawiciele tej samej frakcji to przykładowy Dunaj będzie mógł przechodzić między posiadaczami wedle aktualnych prądów rynkowych.
Nikt nie śmie przecież poddać pod wątpliwość padyszachowego dekretu uświęconego krwią Freemenów i Sardaukarów. Nikt nie podda pod wątpliwość prawdziwości całej wojny gdy starcia będą jak najbardziej prawdziwe i prowadzone przez profesjonalistów, którzy przez całe swoje życie zgłębiali owe, cokolwiek jednak gladiatorskie, rzemiosło.
Tylko te wschodnie Niemcy… Rzecz w tym, że to pomysł piastowski. Chrobry nie miał raczej złudzeń co do trwałości układów z Ottonem (na iwiej zostawmy może rozważania nie tyle turbosłowiańskich co fatalnych konsekwencji etnicznej kompozycji owych ziem). Wiadomo było z jakim cesarstwem sąsiadujemy. Znane były różnice pomiędzy owym sąsiadem i Imperium Romanum. Tu nie należało prowadzić bezkresnych walk – należało zorganizować kolejną Cedynię po której wróg nie miałby wyjścia innego jak przyjęcie postawy obustronnie defensywnej. Największe korzyści odniosłaby wobec tego… Francja. Owszem, mogłaby organizować sezonowe walki o Alzację i Lotaryngię, a nawet wykosztować się na grube kilkadziesiąt lat okołokanałowych festiwali z Wyspą. Nie byłoby jednak środowiska dla wojny totalnej albowiem zdobywanie kolejnych niemieckich twierdz byłoby wyjątkowo kosztowne. Co więcej, zwycięska Francja otrzymałaby granicę z międzymorską inicjatywą handlową chętną do eksportu przemocy militarnej. Marny interes.
Zamiast drugiej Cedyni musiał być jednak Grunwald, a następnie kolejne odwlekanie dziejowej konieczności. Dobrze ten mechanizm znamy. Obserwujemy go wszak na bieżąco w byłym niedoszłym sektorze kosmicznym. Jeszcze tylko kilka publikacji. Jeszcze trochę punktów. Jeszcze parę występów na najdroższych konferencjach. Jeszcze trochę energii, którą można przetworzyć na czystą abstrakcję kolejnych tytułów i dworskich pozycji. Niemiecki cesarz z’niesmaczy się widokiem Samona, ale Radziwiła przyjmie dość chętnie. Przyjmie, ugości, oczaruje. Bądź co bądź był to przecież jakiś rodzaj bizancjum.
-
(dokładniej: zamiast drugiej Cedyni pierwszy Grunwald – drugi był 26–30 sierpnia 1914 i ten niemieckie cesarstwo akurat wygrało (jak na realia pierwszowojenne, podejrzanie szybko, nawiasem pisząc..))
-
A to by chyba była właśnie taka szklarnia mniej więcej bezludna:
– jeśli te haki w tle służyłyby do zbierania to ciasne ścieżki między dużymi białymi płytami byłyby tylko do ewentualnych celów serwisowych.
Tymczasem z drugiej strony list setek artystów przeciw dokonywanej przez AI napaści na ludzką kreatywność. iPo której stronie się tu opowiedzieć skoro jedni proponują zależność od serwera, który może zostać w każdej chwili wyłączony podczas gdy drudzy proponują wyłączenie tego serwera…
-
Chociaż, w sumie, jest tu jeszcze kilka tych pendrajwów 128GB co były na wyjeździe – jak w listopadzie będę w okolicy to mogę przypiąć dwa do tej ventrilowej centrali – do składowania mao, ale w czasie ventrilogadania da radę przesłać spakowaną Wyrocznię (po przesłaniu na pendrajw pobiorę od razu na jeden z licznych tu dysków 500GB (centrala byłaby więc tylko pośrednikiem (czyli centralą…))).
-
Przez Gwiezdne Wrota zaobserwowano dyskietkę – w pierwszej serii wyniki badań przenosili pomiędzy pracowniami na dyskietkach. System Stargate Command nie był więc całkowicie sieciocentryczny.
-
Czy już są jakieś szczegóły odnośnie ventrilogadania?
A odnośnie:
„iPo której stronie się tu opowiedzieć skoro jedni proponują zależność od serwera, który może zostać w każdej chwili wyłączony podczas gdy drudzy proponują wyłączenie tego serwera…”
No odnosnie tych to po żadnej, bo w żadnej z tych grup nie ma artystów. Artysta po prostu patrzy czy czasowo mu się bardziej opłaca instalować AI (photoshopa, 3d studio…) w domu (i też mieć od tego odpowiednio potężny PC) czy też używać zdalnie (i to drugie w naszej rzeczywistości socjoekonomicznej jest generalnie dużo tańsze: płaci się pieniądze ale zaoszczędza masę czasu i wysiłku). Perspektywa wyłączenia serwera artysty nie przeraża bo on już i tak przerażony, ot, wypadek losowy, tak samo może przyjść choroba na przykład albo powódź czy co gorsza, brak pracy. -
Ano: serwer dali, serwer zabrali – takie czasy… Tylko te sprzętowe wymagania często głównie z powodu frameworków wewnątrz frameworków, bo same mechanizmy szukająco-mieszające nie są zwykle zbyt żarłoczne. Zresztą, nawet evolvotron hodujący desenie za pomocą jakichś tam chromosomów nei ma problemu z Pentium IV.
Niestety: podłączenie centrali ventrilowej chyba dopiero przty bezpośredniej wizycie gdzieś w środku listopada – na początku października zainstalowano to wszystko, podłączono i sprawdzono, ale gdy miały nastąpić prace wykończeniowe zepsuł się robot w Katowicach, było natych’miastowe wezwanie służbowe no i ventrilowa sprawa wzięła chyba i zawisła… Inna sprawa czy ten ciągle zmienny ruter Orange nie dokonał kolejnej miażdżącej aktualizacji – w środku listopada pozyskam i przywioze tam jeszcze starego tepelinka.
-
Choć to też trochę jak z tą iluzją smoczo’greckiego ognia (wspomniana była taka na ostatnich tele-mini-mm-warsztatach (iluzorycznym smokiem straszył/zachwycał te Gandalf podczas wizyt w Shire)). Niby zdalne narzędzia tańsze, ale jeśliby sobie zainstalował fotoszopy na Windows 95 i trafiłby peceta, który by mu działał do dziś to zapłaciłby raz na ćwierć wieku (bo instalował w okolicach przełomu tysiącleci na ówcześnie-potężnym PC, ale instalował wersje na Windows 95 żeby były jeszcze szybsze (wiadomo: te na 98, lub, co gorsza, Me miały więcej bloat-kodu)). Tymczasem teraz płaci za ten swój terminal mniej niż za odnośnego peceta, ale terminal ma sens tylko wtedy gdy jest zsynchronizowany z serwerami. Trzeba więc wymieniać terminale, a to dodatkowy koszt. iWsumie dług, bo tak naprawdę zawsze chodzi przecież o uzależnienie.
-
Przypomniało się też, że co prawda tak jak Sune to oczywiście nie, ale w czasach Windows Me stosowane były generatory tworzące utwory poprzez mieszanie sampli (po gimnazjum krążyły płyty wydawane przez lokalnych artystów), a Media Player potrafił parametryzować zawartość plików dźwiękowych. Osobliwie jednak, mało kto korzystał wtedy z tych funkcji w sposób prowadzący do przywołania współczesnego generatywnego AI. Może po prostu nie było to wówczas popularne?
Nie było też za bardzo współczesnych rozwiązań typu Software as Service – te nie mieściły się jeszcze w rzeczywistości socjoekonomicznej. Być może wtedy proponowano mechanizmy bardziej rozproszone, czyli moc więcej mocy obliczeniowej szło na wykonanie poleceń użytkownika, a mniej na zapewnienie zgodności z aktualnym oprogramowaniem serwerowym.
Ponieważ ów strach to faktycznie nie jest strach przed wyłączeniem usługi (bo wyłączonego usługodawcę zastąpią inni), ale przed brakiem pracy – jeśli usługodawca dokonał aktualizacji oprogramowania to w gronie potdncjalnych pracowników pozostaną tylko ci którzy dokonają aktualizacji swoich terminali. Owszem, próbując aktualizować PC wykonujący zadania lokalnie trzeba byłoby wydać więcej orenów i roboczogodzin (bo lokalnie też trzeba być aktualnym), ale brak środków na nowy laptop też może być na tym samym poziomie co brak środków na czynsz. Koniec końców dochodzi do obrażania symboli państwowych czy uczuć religijnych, bo udział w bojówce to jakiś etat, a najpopularniejsze terminale tekstowe chodzą ślamazarnie nawet na Pentium IV.
-
Ventrilocenttala była wczoraj uruchomiona przez godzinę i działała. Sprawdzono ssh, scp, www i v właśnie. Ventrilogadanie trzeba by więc pewnie umawiać jakiś dzień wcześniej. Tutaj okno będzie, jak ostatnio, dzienne. Dokładniej od 6 do 15 od poniedziałku do czwartku.
-
A przecież można przesłać całą Wyrocznię przez gigabajtowy ramdysk – jak poprzednio robicie archiwum z podziałem na woluminy, ale przy samym wysyłaniu ograniczacie transfer tak aby w ramdysku był tylko wolumin, który jest pobierany tutaj (po pobraniu automat kasuje pobrany wolumin – wystarczy aby tu przychodziły prędzej niż do centrali, czyli na ów ramdysk). 8 godzin powinno spokojnie wystarczyć na przesłanie 100GB, a okno 6-15 to 9 godzin. Zresztą, jeśli podzieli się na woluminy to nie trzeba za jednym ventrilogadaniem. Wyrocznia nie jest wszak przesyłana codziennie ani nawet co tydzień.
Tak więc centrala sprawna i sposób na FTP też jakiś-w’sumie jest (dysków tu dużo, a będzie jeszcze więcej). Pozostaje tylko ta konieczność umawiania celem uruchomienia centrali… Chociaż: inna sprawa, że kilkugodzinna tele(tfu)konferencja zawsze wymagała przygotowań (albowiem MM-Warsztaty to, wiadomo, w Mordorze albo Guldurze (dokąd wyrusza się z Umbaru (iCała taka wyprawa tym bardziej wymaga planów i przygotowań, które ułatwiło znacznie ustanowienie stałego terminu))).
-
Dobra, to trzeba się umówić na termin – zarówno ventrilo jak i dyska.
-
Jutro czwartek, ale może być tak, że przyjdą dyski i będzie konieczna przerwa aby je odebrać… Chociaż tzentch jeden logistyczny wie kiedy i gdzie one tam dokładnie dotrą więc może na próbę na jutro – w najgorszym razie skończy się na umówieniu wtorku? (bo poniedziałek to 2024-11-11 – święto)
Może też udałoby się napisać i sprawdzić owe skrypty, czyli wyznaczyć kanał przesyłowy dla Wyroczni. Wtedy we wtorek od rana byłby przesył więc we wtorkowy wieczór kopia byłaby już w szafie, daleko od jakiejkolwiek sieci (niezbyt to użyteczne ponieważ w razie transferu zwrotnego trzeba będzie znów umawiać, ale, z drugiej strony, trochę tego miejsca w tej szafie jest więc cała operacja da parę lat składowania w zapomnieniu, czyli parę lat na decyzję co z takim zrzutem robić – czy utrwalać na wieki czy zastąpić zrzutem nowszym).
Nasuwa się również pokrótce taka refleksja nad mm-warsztatowym motywem sprawdzania laboratoriów. Jak stwierdzić czy dane miejsce to laboratorium gdzie prowadzone są badania. Jak odróżnić taką badawczą pracownię od rzepiennikowego przekrętu formowanego celem defraudacji sił i środków. Trudna sprawa, często się nie da, ale widma mawiały, że wszystko co żyje musi jeść. Laboratorium chemiczne musi zużywać odczynniki. Naukowa lub artystyczna pracownia komputerowa będzie zajmować nośniki co powinno być szczególnie widoczne w przypadku współczesnych grafików/nadawców, czyli twórców tak zwanej zawartości internetu. Owszem, może być taki, który nic nie zapisuje ponieważ nadaje zawsze na żywo, ale producent wideo, który nie czuje głodu dyskowej przestrzeni… Tudzież pracownia grafiki komputerowej, która nie zjadła sieciowej przestrzeni podstawionej prosto pod drzwi… Choćby właśnie na kopie zapasowe aby była możliwość powrotu do odłożonej macki. Mądrość wiejskich hodowców mówi iż jak nie je to chore.
-
Ventrilocentrala powinna być czynna o 2024-11-07-1000.
-
Ventrilocentrala czynna, ale ja zaraz wracam.
-
(wróciłem)
-
Dyski przyszły – idę odebrać i wstępnie zamagazynować – wrócę jeszcze pewnie na chwilę koło 2024-11-07-1400.
-
Uch, nie widzę nigdzie adresu ventrilocentrali…
-
852225233.ddns.net
,czyli taki jak był (aktualnie pod 852225233.ddns.net jest przekierowanie do 83.22.158.120 ), (w czasie działania ventrilocentrali działa też dawny kanał – również pod adresem takim jak dawniej (dawny… a właściwie to zwyczajny – ten tutaj jest nadzwyczajną mizerna tratwą między’kanałową))
Ventrilocentrala sprawna, serwer stoi (pewnie gdzieś tak do okolic 2024-11-07-1500), ventriloklient tu uruchomiony, ale wyruszam po drugą paczkę owych dysków (do’holowanie tu pierwszej zajęło jakieś pół godziny więc pewnie będę po czternastej).
-
Jestem
-
Nie łączy się. Może hasło/port złe?
-
Hmm… Hasła to tam nie było.
-
Port: 3784
(bez zmian)
-
No u mnie jest w opcjach ventrilo do tego adresu 🙂
Jakie to nie wiem, bo nie idzie sprawdzić, ale ma 8 znaków. -
Hasło pozostawiono puste. No chyba, że na serwerze było hasło… W każdym razie teraz nie ma więc hasło zostawić puste, a port zostawić domyślny, czyli 3784.
-
To musiało coś zostać po serwerze, ale dziwne, bo nigdy nie wpisywałem i działało. Nonic: to do omówienia, ale póki co skasować to hasło (usunąć gwiazdki zasłaniające hasło) i powinno działać, a jak nie to tam gdzie Server nacisnąć ten przycisk ze strzałką -> następnie New i wypełnić od nowa
Hostname or IP 83.22.158.120
Port number 3784
Password
Default Channel
No i te trzy zaznaczone zostawić zaznaczone, czyli właściwie wpisać tylko aktualne ip (lub 852225233.ddns.net ,czyli stałą domenę przekierowującą na aktualne ip). -
Albo znowu coś zaczęło blokować Ventrilo… Dla bezpieczeństwa zapewne…
Ponieważ w czasie testów 4 listopada była rozmowa przez kilka minut, a wcześniej nie było nic o hasłach czy problemach z łącznością.
-
Zrobiłem New, ale też nie idzie, connecting i connecting i nie ma connection…
-
Znaczy Contacting, nie Connecting.
-
A z przeglądarki wchodzi w ogóle na
852225233.ddns.net
?
-
Poza tym: klient ten co wcześniej? Na lewo od przycisku zamykania okna jest Ventrilo 2.3.0?
-
Strona się otwiera:
Welcome to 852225233.ddns.net
This site is powered by: Apache-AdvancedExtranetServer/2.0.50 (Mandrakelinux/7mdk) mod_perl/1.99_16 Perl/v5.8.5 mod_ssl/2.0.50 OpenSSL/0.9.7d PHP/4.3.8!etc.
Ventrilo no taki jak wtedy, jaki inny, nawet dane zostały poprzednich serwerów (bo dwa były). Numeru wersji nie ma w oknie programu, ale też nigdy nie było. Jest to 3.0.8, spróbuję jeszcze 2.3.0 faktycznie.
-
No i działa, kurde…
-
A: 3.0.8 to ten co posiadacze wykończyli – w kodzie była zaszyfrowana wyższa konieczność kontaktu z centralnym serwerem, który wyłączyli parę lat temu.
-
To będę tu jeszcze przechodził, ale też muszę się zbierać – czyli jeśli dziś się już nie spotkamy to następne okno byłoby 2024-11-12-0600_2024-11-12-1500 i może wtedy zaczęlibyśmy od kanału do przesyłania Wyroczni? (od „eftepa” znaczy się)
-
Czyli wtorek, tak? Dobra, spróbuję być jak najwcześniej. Tymczasem taki cytat:
„Not until the beginning of the 20th century did Europe’s urban populations finally become self-sustaining: before then, constant immigration of healthy peasants from the countryside was necessary to make up for the constant deaths of city dwellers from crowd diseases. „
-
Chyba-raczej tak – przekazano do operatora i sprzeciwu nie było więc również spróbuję być jak najwcześniej (tu będzie to po nocnej zmianie (co nie było znaczącym problemem w warunkach mm-warsztatowych)).
Owszem, szczególnie na południowym zachodzie gdzie podróżowano wszak okrutnym Hiszpańskim Szlakiem.
Tymczasem tutaj dotarła kolejna mapa rozmieszczenia Słowian w ósmym wieku:
-
Nonic – skoro póki co brak działań to idę lepiej trochę pospać – koło dziewiątej wrócę. Ventrilo zostawie lepiej podłączone by strumieni nie zaburzać.
-
To jak jeszcze nie to wracam przed jedenastą.
-
(wróciłem przed jedenastą – okno otwarte)
-
Witam (12:45), niestety wczesniej się nie dało. Nie mogę się połączyć z serwerem…
-
A jakie IP? Lepiej przez 852225233.ddns.net (dziś pod 852225233.ddns.net jest 83.22.133.233 (od kilku lat jest zmienne IP))
Czy jest to, ostatnio sprawne, Ventrilo 2.3.0?
-
Czyli:
tam gdzie Server nacisnąć ten przycisk ze strzałką -> następnie New i wypełnić od nowa
Hostname or IP 83.22.133.233
Port number 3784
Password
Default Channellub
Hostname or IP 852225233.ddns.net
Port number 3784
Password
Default Channel -
W sumie może lepiej pozostać przy tym noip, które działało przez kilka lat czyli właśnie ten przycisk ze strzałką -> następnie New i wypełnić:
Hostname or IP 852225233.ddns.net
Port number 3784
Password
Default Channelhasła nie wpisywać, zawsze sprawdzić czy jest działające Ventrilo 2.3.0 (czy nie uruchomiło się zepsute 3.0.8 (jeśli jest możliwość 3.0.8 warto odinstalować))
Czy jest możliwość sprawdzenia kanału jeszcze dziś?
Kiedy następne okno?
-
Teraz to już faktycznie muszę się stąd na chwilę zebrać, ale dziś da chyba radę zorganizować jeszcze nasłuch 2024-11-12-1800_2024-11-12-2000 – chyba nas tu z tym ventrilem dopadła jakaś klątwa z duchów chłopów pomarłych w tych miastach („constant immigration of healthy peasants from the countryside was necessary to make up for the constant deaths of city dwellers from crowd diseases”) – albo dasz 2000 za mieszkanie albo przestanie działać kanał używany przez ładnych kilka lat.
-
Trwa więc tu nasłuch celem udrożnienia ventrilowego kanału. Jeszcze raz więc: czy jest właściwa wersja klienta, czyli Ventrilo 2.3.0 i czy adres serwera to 852225233.ddns.net?
-
Jest tu wezwanie służbowe do innego miasta – nie da rady utrzymywać awaryjnego nasłuchu. Sprawdzono wszystko na wszelkie znane dotychczas sposoby i dalej wychodzi, że albo zła wersja klienta Ventrillo (znów 3.0.8 zamiast 2.3.0) albo zły ip (przy zmiennych ip lepiej jednak wpisywać domenę, która jest stała, czyli adres serwera: 852225233.ddns.net). No nie jest ten stary Ventril mechanizmem szczególnie skomplikowanym, niewiele jest elementów, które siły obce mogą popsuć w nim samym i dlatego działał nam przecież przez ładnych kilka lat.
Kiedy następne okno?
Tymczasem wszystkie telewizyjne stacje świętują zgodnie otwarcie bazy antyrakietowej…
-
Następne okno może być od wtorku (19.XI) godziny jak zwykle, dla mnie najlepiej po południu…
(parafrazując Kazika, bazy rakietowej albo anty…)
-
Na iwiejowej granicy ten Kult.
No i z tym popołudniem teraz największy problem przy czym nie wynika to ani z problemów sprzętowych ani z wyczynów zwierzoludzkich – w okolicznościach dyktowanych aktualnie przez pracę wegetatywną byłoby tak samo w dowolnym mieszkaniu krakowskim, za pomocą dowolnego komunikatora. Nonic, spróbuję coś tu dostroić.
Czwartek? Piątek?
(w tym tygodniu akuratnie zmiana – poniedziałkowe (dzisiejsze) okno 6-15 przeszło na piątek)
Wychodziłyby więc okna mniej więcej 13-15, czyli dwugodzinne? Zawsze coś choć w porównaniu do standardowych mm-warsztatów mizeria okrutna. Wracają tu okresowo okoliczności gdzie klasycznie rozumiane popołudnie jest zajęte zupełnie (taki fach: technik informacyjny przychodzi gdy inni wychodzą by zmiany sobie nawzajem nie przeszkadzały). Trudno stwierdzić jaki jest aktualny cykl, ale wyjątkiem są wyprawy do Ogrzej Wieży w której odbyły się wszak ostatnie mini-mm-warsztaty z zakończeniem kampanii Szóstej Cywilizacji. Sens miałyby więc wyprawy dwudniowe, ale przy 48h trzeba już odpędzać czynniki zawodowe co na mm-warsztatach było jedną z funkcji tak zwanej neuronatorowej kanciapy. Mobilne struktury badane na wyjeździe osiągnęły już pewną sprawność (jest zresztą kontr’rzepiennikowy program testowania ich w najrozmaitszych okolicznościach domkowo-hostelowych (od strony mm-warsztatowej wychodziłoby to od motywu hełmu chroniącego astronautę przed federacyną (hełm rozszerzony na coś w rodzaju dość sporej zbroi… albo małego bunkra… też do omówienia))), a okiełzananie maszyn typu HP T620 znacznie zmniejsza przesterzenne wymagania sprzętowe, lecz czy jest w ogóle sens takich rozważań z punktu widzenia przyjętych tu norm… Nonic – do rozważenia…
-
Możemy sie więc umówić na czwartek, chyba że coś się stanie. Spróbuję być przed tą 13 (może się uda o 11), ale różnie to może być.
-
Nie ma co o dwie godziny walczyć – skoro wychodzi nam tu zwyczajny przedział okien potencjalnych od poniedziałku do czwartku od 13 do 15 to zostańmy przy 2024-11-21-1300?
Eftepa będziemy oczywiście testować, ale póki co wychodzi, że przekaźnik w centrali będzie mógł działać przez killanaście godzin, czyli jeśli z kolei Orange czegoś nie (…)(apropos Kazika: Muj Dostafca…) to powinno dać radę przesłać za jednym razem jakieś 60GB.
Zwyczajny więc od poniedziałku do czwartku od 13 do 15, czyli w sumie też bez większych zmian albowiem tak już bywało choć głównie w czasie gdy akurat nie było ventrilogadań. Jeśli udałoby się przeprowadzić wyprawy do Ogrzej Wieży to dałyby one ventrilogadania nadzwyczajne (rozważano wstępnie na przykład generowanie ilustracji do Wypędzonego). Kiedy jednak takie wyprawy to nie wiadomo – póki co korpo naciska tu raczej na deklarację sylwestrową (wiadomo, że nie ma co nacisków propagować, ale warto będzie rozejrzeć się za refugiami alternatywnymi). Ech… Tak niby te korpo’imprezy wszyscy olewają, a jednak jest tego coraz więcej… Może takie są właśnie założenia federastów – nikt nie chce, ale prędzej czy później każdy polubi musieć, bo nie będzie wyboru (albo dokładniej: wybory nie będą miały znaczenia – byłby to cetepowy ustrój demokracja pozorna, czyli w sumie chyba po prostu oligarchia? (nie dziwne więc czemu tak trudno utrzymać duże terytoria pozwalające prowadzić duże operacje – limit miast sie zmniejszył)).
-
A: niezmiennie proponuje się przesyłanie w archiwum rar podzielonym na woluminy – wiem, że to niewygodne, ale tak powinno się przesyłać ponieważ można łatwiej sprawdzić spójność (rar zapisuje sumy kontrolne wewnątrz archiwum (można niby napisać program żeby policzył i zapisał sumy do wszystkich plików, ale nie ma sensu, bo już jest i na pewno nie ma sensu sprawdzać ręcznie kilkudziesięciu tysięcy plików (a protokoły internetowe od początku takie, że czasem coś po drodze zginie – teraz to dobrze widać jak przy tych wszystkich iptv/netflixach/jutubach/…/…/… po’błogosławili wrogi ludzkości związek mp4 z sieciowym strumieniem i jeszcze rozdzielili audio i wideo (nawiasem pisząc: połączenie audio i wideo wprowadził na tej Ziemi Polak, pod koniec lat pięćdziesiątych – co Omnissiah złączył niech człowiek nie rozdziela albowiem nie są mu znane ścieżki obwodów)))), a poza tym z samych podstaw sieciowych mechanizmów nieodmiennie wynika, że archiwa przesyłają się prędzej.
A(2): przedwczoraj potwierdziło się, że aby coś było uruchamiane przy logowaniu do Windows w dalszym ciągu wystarczy dodać skrót do folderu autostartu. To nie zmieniło się chyba od Windows 95 (nawiasem pisząc: trwają tu prace nad rozszerzeniem oferty pisanych programów o kompatybilność z wersjami przed XP – to nie jest tak, że nie ma tu rozwoju – jest, ale w drugą stronę 🙂 ,bo zestaw tutejszych metod wyewoluowano tak, że co działa na XP działa też na Windows 10 i linuxie z warstwą kompatybilności wine). Zmieniają się adresy folderów.
-
Serwer Ventrilo jest uruchomiony pod adresem:
852225233.ddns.net
Będę tam prawdopodobnie około 2024-11-21-1100.
Dodaj komentarz